PROSTY RACHUNEK

Pewien zachłanny bankier co biegły był w rachowaniu
Nie mógł sprostać nad wyraz łatwemu zadaniu
Stary przyjaciel bowiem łechcząc jego ego
Przyrzekł oddać mu klucze do pałacu swego
Obiecał też fortunę i wina dwie beczki
Gdy u małego pieska policzy kropeczki.

Pomiarkował nasz bankier
Ot zwykły rząd cyferek
Szybko zgarnę fortunę
Wszak pracy niewiele
Dziś jednak zmęczonym
Liczeniem sald kredytów
Więc rachowaniem kropek
Zajmę się od świtu.

Zgodnie z planem
O wschodzie rozpoczął liczenie
Nie był zbytnio cierpliwy
Więc spieszył się szalenie
W południe nie był już pewien
Którą zliczył połowę
Pod wieczór czarne kropki
Zdały się stać brązowe
Około północy
Nie wiedział już co liczy
Nad ranem chciał już kończyć
Ale wciąż był z niczym
Kreślił liczył miarkował
Mnożył dzielił dodawał
I gdy już prawie skończył
Dopadł biedaka zawał

Pies prychnął sapnął warknął i paszczę otworzył
Zajrzał głębiej nasz bankier i aż się położył
Bo na psim podniebieniu milion kropek było
Poddał się przestał liczyć wszystko mu się kropiło